Sześć miesięcy po operacji

Pół roku. Już, pół roku. Po dość długiej ciszy na blogu przyszedł czas na małe podsumowanie.

25.02.2012 w łóżku szpitalnym czekałem grzecznie w kolejce do stołu operacyjnego.

25.08.2012 w swoim łóżku już tylko wspominam szpital i w nieporównywalnie lepszej formie piszę tekst na bloga.

Jak się dziś czuję? Czuję się bardzo dobrze. Chociaż..

No właśnie.

Czuję się na tyle dobrze, że momentami (delikatnie mówiąc) zapominam o profilaktyce. W jednym z postów pisałem o ćwiczeniach, które powinienem wykonywać. Systematyczne ćwiczenia przyniosły efekty a potem… systematyczne ćwiczenia stały się nieregularne a potem… nieregularne ćwiczenia stały się okazjonalne… Wstyd.. Nie tak to miało wyglądać.

W pracy siedzę prawidłowo, w domu już nie zawsze. W towarzystwie.. loteria. Raz dobrze raz źle.

Imprezowe spotkania okazują się szczególnie niebezpieczne. W stanie umysłu, który nazwę wymijająco: „zmęczeniem”, w niepamięć odchodzi prawidłowa pozycja siedzenia. W zamian za to do głowy przychodzą różne pomysły które niestety (niestety dla zdrowia) realizuję.

Cóż. Po jednej takiej imprezie przez ok. 2 dni pobolewały mnie lędźwie.. Głupota. Moja głupota. Moja bardzo wielka głupota.

Czuję też lekkie skutki zaprzestania ćwiczeń. Nie mam mowy o silnych bólach czy nawet chronicznych małych bólach. Czuję jednak, że jest inaczej – trochę gorzej.

Pomimo iż w pracy zachowuję prawidłową pozycję ciała to zdarzają się dni kiedy kręgosłup, jak by to nazwać, uwiera. Jest mi bardzo niewygodnie. Czasem coś lekko zaboli.

Mój stan zdrowia określiłbym jako dobry lub też bardzo dobry ale.. ale.. zapewne mógłby być jeszcze lepszy gdybym odpowiednio o to zadbał.

Sławek Sławomir

One response to this post.

  1. Posted by Suchy on 4 września 2012 at 18:46

    Sławek Sławomir czy jest możliwość kontaktu z Tobą (np. mail)? Pozdrawiam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz